Ciasto kokosowe i książka o wegańskich babeczkach. Od tego się zaczęło i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy. Blog (nie tylko) dla łasuchów. Przepisy w 100% roślinne.
Być może ktoś Was kiedyś poczęstował kokosowym ciastem wegańskim. Dostaliście przepis. Bardzo prawdopodobne, że to był mój przepis ;) To nie przechwalanki, ale to ciasto (i sam przepis na nie) obiegło pół Polski. Jeśli to był faktycznie ten przepis na to ciasto, oto jego historia...
Dawno, dawno temu... A w każdym razie jakiś czas temu, Dagusia chciała upiec ciasto. Dagusia, wszystkojedząca zresztą, nie miała w domu ani jajek, ani ciasta. Zamiast iść do sklepu, wygooglała sobie ciasto bez jajek i mleka. Wujek Google dał jej przepis na wegańskie ciasto czekoladowe.
Dagusia ma dobre serduszko, więc postanowiła mi - wegance - upiec takie ciasto :]
Kilka blach ciasta w moim wykonaniu później... Nadeszła pora na zmiany. Pierwszą była zamiana kakao (przepisy później, to ogarniecie co i jak) na mleko sojowe w proszku. Następnym razem - na kawę zbożową. Potem pojawiły się wariacje z cynamonem, dodawanie wiórków kokosowych, sezamu, płatków migdałowych... Orgia. Najbardziej wszystkim posmakowała kokosowa wersja ciasta, przy tej pozostałam. I później ciężko było wyobrazić sobie pokaz filmowy Inicjatywy Warszawskiej bez moich wypieków. Lub kogoś innego, bo z czasem okazało się, że wśród weg*an kryje się wiele kulinarnych talentów. No i oczywiście mamy też Ulę i jej kulki musli :)
Od pieczenia do blogowania droga nie jest daleka, a kupienie książki o wegańskich babeczkach (recenzja plus moje rezultaty już wkrótce) jeszcze ją skróciło. Po prostu w książce napisali, że ludzie wolą oglądać foty słodyczy zamiast komentarzy politycznych. No i już, mam kolejny blog!
Kamila
P.S. Witariańskie przepisy oznaczane literką W przed tytułem.
0 komentarze on "Pycha"
Prześlij komentarz